piątek, 23 maja 2014

Małe cudo w napoju z aloesu - Aloe Vera King

Już od jakiegoś czasu widzę, że w sklepach sprzedaje się napój z aloesu. Butelki które stały na półkach nic mi nie mówiły co to jest i po co to sprzedają - aloes zawsze kojarzył mi się z czymś co koi przede wszystkim rany i z tym, że babcia zawsze polecała aby go stosować ;)

Pewnego razu jak wróciłam do domu, widziałam nawet że stał u mnie w lodówce (został zakupiony przez rodzeństwo), spróbowałam i zaskoczyło mnie to że nie jest gorzki. Jednak nadal nie wiedziałam o co chodzi.

Zostałam wczoraj zaprowadzona do sklepu w którym ponoć sprzedają dobre tanie piwo (ja nie pijam ;P ). Okazało się, że jest to sklep gdzie sprzedają różne produkty sprowadzane z zagranicy i w rozsądnej cenie (mam na myśli produkty spożywcze, ale przede wszystkim alkohol i parę innych rarytasów). Okazało się że mają tam moją ulubioną czekoladę Toblerone, a także turron, który poznałam w Hiszpanii. Mieli również kilka napojów z aloesu w cenie promocyjnej. Skuszona ceną 2 zł za 500 ml aloesu, postanowiłam sprawdzić o co chodzi - dodatkowo widziałam schowany baner, że aloes pozytywnie wpływa na układ trawienny i ma różne pomocnicze właściwości dla całego organizmu. Po szybkiej degustacji, najbardziej zaskoczyły mnie małe, niewidoczne kuleczki (miąższ) które urozmaicały picie napoju - trochę jak Buble Tea :P Potem zabrałam się za sprawdzanie o co w tym chodzi.




Wystarczyło wpisać w wyszukiwarkę "aloes do picia" i już wszystko było wiadomo. Oto 10 powodów, dlaczego aloes do picia jest dla nas dobry:

1. Aloes pozytywnie wpływa na naszą jamę ustną i dziąsła, pomaga utrzymać higienę

2. Dzięki wspieraniu działania fibroblastów, przyśpiesza gojenie się ran. Fibroblasty są odpowiedzialne za tworzenie kolagenu. Fibroblasty wpływają również na łagodzenie ran lub oparzeń.

3. Pomaga w dobrym trawieniu, pomaga przyswajać ważne substancje ze spożywanego pożywienia. "Regularne picie Miąższu Aloe Vera może wpłynąć na sprawniejsze funkcjonowanie jelit i efektywniejszą absorpcję protein, a jednocześnie na redukcję niepożądanych bakterii i drożdży – a wszystko to w naturalny sposób! Aloes dowiódł także swojej skuteczności w łagodzeniu zgagi i innych dolegliwości trawiennych"

4. Wspiera układ odpornościowy. Dzięki naturalnym składnikom, napój wspomaga układ odpornościowy i staje się dla niego amunicją.

5. Reguluje i oczyszcza układ trawienny. Ponieważ na co dzień spożywamy wiele substancji, z czego wiele nie jest nam potrzebne, dzięki regularnemu piciu aloesu, usuwamy zbędne składniki, dzięki czemu mamy lepsze samopoczucie, lepszą kontrolę wagi i więcej energii.

6. Wspaniały materiał budulcowy do uzyskania zdrowej skóry. Skóra odtwarza się co 21-28 dni. Codzienne picie aloesu może zmniejszyć oznaki starzenia się, można więc go stosować jako eliksir młodości dla skóry.

7. Codzienna porcja składników mineralnych : wapń, sód, potas, żelazo, chrom, magnez, mangan, miedź i cynk. Zaleca się aby do posiłków dodawać jak najwięcej naturalnych składników, zawierające składniki mineralne niezbędne dla organizmu.

8. Źródło witamin : A, B1, B2, B6, B12, C, E, kwas foliowy i niacyna. Organizm nie jest w stanie magazynować niektórych witamin, więc niezbędne jest codzienna uzupełnianie ich niedoborów.

9. Właściwości przeciw zapalne. Miąższ Aloe Vera zawiera 12 substancji, co do których dowiedziono że mają działanie przeciwzapalne i nie powoduje efektów ubocznych. Może również wspierać prawidłowe funkcjonowanie mobilności stawów i mięśni.

10. Budulec organizmu - składnikami budulcowymi organizmu są aminokwasy. Miąższ, zawiera podstawowych aminokwasów, których organizm nie jest w stanie wytworzyć !!! Aloes ma najwięcej niezbędnych aminokwasów, niż jakakolwiek inna roślina.

(Źródło: aloesurodazrowie.com)


Patrząc na taki zestaw dobrodziejstw dla organizmu - jestem pod wrażeniem.

Bardzo podoba mi się to, że można dostarczyć organizmowi wiele składników mineralnych, witamin, aminokwasów i innych budulców w naturalny sposób.

Widziałam, że ostatnio coraz częściej dziewczyny sięgają po produkty płynne które mają mieć wpływ na organizm, zdrowie i wygląd, np. sok z granatu lub płynna kreatyna. Niestety jeszcze nie znam dokładnie właściwości tych produktów, ale na pewno jestem pod wrażeniem Miąższu Aloe Vera King.



Na rynku można znaleźć różne wersje smakowe, myślałam, że wzięłam smak naturalny, ale to jednak smak Acaiberry (nie mam pojęcia co to :P), ale i tak jest bardzo przyjemny i lekko słodki, dzięki miodzie, który widać w składzie :) Dostępna pojemność to 500 ml i 1,5 litra. Duża butelka kosztuje zazwyczaj około 8 złoty. Niestety nie udało mi się znaleźć jakie jest zalecane dzienne spożycie.

Z ciekawostek :
- jest to produkt produkowany w Korei Południowej
- produkt został nagrodzony przez Gold Europe Award, ITQI Superior Tate Award,  Monde Selection Award
- jako jedyny posiada certyfikat produktu organicznego (EU & USDA)
- nie jest GMO, nie ma tłuszczu, nie ma konserwantów
- Skład: Woda mineralna, organic Aloe Wera w proszku, żel z aloesu, cukier trzcinowy organiczny, Aloe Vera sok, kwasowości: kwas cytrynowy, proszek Acaiberry, miód, mleczan wapnia, naturalny aromat Acaiberry, witamina C, cytrynian sodu, guma gallen, ekstrakt z winogron skóry. 

Podsumowując, jest to bardzo ciekawy produkt i jego wspaniałych możliwości. Chętnie przetestuję go na dłuższą metę, licząc na dobry wpływ na mój układ trawienny i metabolizm :)

A wy słyszałyście coś o tym napoju? Może próbujecie jakieś inne której mają wpływ na organizm?

wtorek, 20 maja 2014

Majowe ShinyBox - w końcu miłe zaskoczenie

Właśnie dotarło do mnie majowe pudełeczko ShinyBox z którego jestem bardzo zadowolona :)


Jestem nim pozytywnie zaskoczono, ponieważ w końcu dostałam pudełeczko, które w pełni (świadomie) wykorzystać i na pewno wszystko się przyda - chodzi mi o to, że produkty są przede wszystkim do pielęgnacji, a nie z kolorówki (pomijając balsam, ale on jest bezbarwny :P )

Największym rozczarowaniem jest dezodorant Rexony, ponieważ w poprzednim pedełeczku również znajdował się taki dezodorant, tyle że w areozolu którego nie mogłam używać. Dezodorant z tego pudełeczka na pewno będzie w użyciu :)

Podoba mi się balsam balmi, czyli bezbarwny balsam z naturalnych składników, który ma odpowiednio nawilżać usta. 

Widziałam, że na facebooku wiele dziewczyn cieszyło się z próbki od L'occitane, ale ja jakoś nie mam pomysłu jak zużyć tą próbkę. Podoba mi się to, że produkty L'occtane są z naturalnych składników, często intensywnie pachną, ale po użyciu ich kremu do rąk i paru innych próbkach, wydaje mi się że nie robią aż tak dużego szału. Może gdyby były nieco tańsze, zwróciłabym na nie większą uwagę.

Podsumowując, pudełko na pewno jest udane :) Jednak cały czas się waham czy kontunuować subskrypcję, ponieważ jest to wydatek, a po trzech miesiącach jestem uzbrojona w dość pokaźną sumę próbek, lakierów, kremów, których nie nadążam zużywać :P

A jak wam się podoba to pudełeczko?

środa, 7 maja 2014

Niech te promocje w Rossmanie się już skończą !!! Bo zbankrutuję :P

Nigdy nie byłam jakąś wielką maniaczką kosmetyków czy kolorówki. No ale jak widzę promocję na kosmetyki 49% w Rossmannie to ciężko przejść obok obojętnie :D

Więc niestety  i mnie dopadło zakupowe szaleństwo. Nie wiem jeszcze co o tym wszystkim myśleć, bo sumując nawet sporo się tego zebrało - mimo wszystko jestem zadowolona z zakupów. 
Na swoją obronę dodam jedynie, że nie uległam pierwszemu tygodniu kiedy w promocji były podkłady. 

Ale za to uległam kolejnym tygodniom :P Gdy spojrzałam na swoje wszystkie zdobycze, to zakręciło mi się lekko w głowie, po czym zaraz usiadłam abym wam wszystko opisać ;) Generalnie jestem zadowolona z oszczędności dzięki promocji i mam nadzieję że będę ze wszystkiego zadowolona. A oto lista moich promocyjnych zdobyczy.

- tusz do rzęs MaxFactori 2000 kalorii
- tusz do rzęs Eveline Volumix - Fiberlast
- szminka Rimmel nr 660
- pomadka FlosLek z wit A i E (kupiona poza promocją)
- lakier Wibo piaskowy Candy Shop
- odżywka MissSporty 5w1
- lakier do paznokci Revlon perfumerie Pink Pinapple
- lakier do paznokci Revlon perfumerie Vild Violet
- odżywka do paznokci Miracle Cure Sally Hansen
- żel pod prysznic Nivea Creme Care


Po lakiery z Revlona  i odżywkę Sally Hensen w Rossmannie wybierałam się specjalnie - w tym celu napisałam do obsługi klienta sklepu Rossmann, aby dowiedzieć się gdzie mogę dostać poszukiwane przeze mnie perełki. 

Dodatkowo zakupiłam również kilka innych kosmetyków w ramach promocji w drogerii Natura oraz w SuperPharm.



Wodę termalną Uriage zakupiłam pod wpływem wielu opinii w blogosferze. Zdecydowałam się na jej zakup ponieważ akurat była promocja na produkty Uriage i kupiłam ją za jakieś 12 zł, gdzie cena regularna to ponoć około 30 zł. Z kolei odżywkę Life kupiłam, ponieważ jestem w trakcie poszukiwania odpowiedniej odżywki dla mnie, w ramach zastępstwa za Eveline 8w1. Lakier Rimmel kupiłam w Naturze, ponieważ nie mogłam już wytrzymać do promocji w Rossmannie :P Wybrałam ten kolor bo zachwalała go Niesia na swoim kanale i pod wpływem jej, zdecydowałam się na zakup lakieru w czasie promocji.

Zakupy są dość spore to fakt. Ale dzięki temu nie będę miała się już za czym rozglądać w najbliższym czasie w drogeriach - przynajmniej taką mam nadzieję ;)

Czy wam też udało się kupić na promocji w Rossmannie coś interesującego??

piątek, 21 marca 2014

Nowe narzędzie pracy :)

W styczniu miało miejsce dramatyczne wydarzenie - mój komputer przestał działać.
Przestał wyświetlać obraz, pikał i nie mogłam na nim pracować, w dodatku byłam za granicą i nie miał mi kto pomóc. Mój kochany komputerek, który dostałam na moje osiemnaste urodziny, niemal dokładnie po 6 latach odmówił dalszej współpracy.

Zdarzenia tego typu gdy trzeba nagle po 6 latach się z czymś rozstać, są dość bolesne. 




Tak na prawdę po części już dawno chciałam wymienić sprzęt, bo był bardzo ciężki i miałam z nim różne przygody, a bateria to już nie trzymała od dłuższego czasu, a na dodatek był to komputer z Vistą, która niestety nie cieszyła się dobrymi opiniami. Więc, szczerze mówiąc nawet chciałam aby mój laptop już padł i mogłam zamienić go na coś lepszego i bardziej mobilnego. 

Moje rozstanie przeżyłam o tyle mocno, ponieważ potrzebowałam komputera do pisania prac i do zaliczenia semestru na Erasmusie, a znajdowałam się 3,5 tys km od domu. Uratował mnie przypadek i trochę szczęścia i udało mi się dokończyć semestr i prace pisemne, ale już na nie moim komputerze.

Dziś przywitałam się z nowym przyjacielem z którym będę spędzała jeszcze dużo czasu. Moim przyjacielem jest laptop firmy Dell z serii biznesowej. 



Muszę wam powiedzieć, że było mi bardzo trudno wybrać sobie komputer. Początkowo marzył mi się cienki komputerek, z wyświetlaczem HD, lekki i głównie multimedialny. Oglądam dużo filmów, więc chciałam mieć dobry wyświetlacz, ale nie wielkości tabletu, jednocześnie chciałam mieć mobilny laptop, który pomoże mi w pisaniu pracy magisterskiej. No i niestety moje wymagania nie mogły zostać spełnione. Duży wyświetlacz to duży komputer. Cienki komputer, to mały wyświetlacz.

Ostatecznie trafiłam na Della, który jest czymś pomiędzy - ma mniejszy monitor, jest lżejszy i jest trwały. Jest szybki jak mały komputerek (ale niestety ma mały dysk, więc muszę podłączać własny, zewnętrzny). No i jego największą zaletą jest cena (Delle są dostępne głównie używane, bo za nowy komputer Della trzeba zapłacić tyle co za dwa komputery :P ). Kosztuje połowę tyle co nowy komputer w salonie, jak choćby taki Samsung 14-calowy który średnio kosztuje około 3 tysiące.

Piszę tutaj o wyborze komputera, który w obecnych czasach i przy obecnych technologiach nie jest łatwy. Jest tyle nowinek, tyle ulepszeń które oczywiście każdy by chciał mieć u siebie - dotykowy ekran, cienki komputer, długa bateria. Ale jak się okazuje to wcale nie takie łatwe dla zwykłego zjadacza chleba aby wybrać komputer do pracy, który ma służyć przez najbliższe 4 lata. 

Też miałyście takie problemy z wyborem komputera?

wtorek, 11 marca 2014

A może by tak wrócić do blogowania....

Z tego co widzę to ostatni post zamieściłam niemal rok temu, a od tego czasu dużo się wydarzyło.

Największym wydarzeniem w ciągu ostatniego roku był dla mnie wyjazd na semestr studiów w ramach programu Erasmus do Portugalii, do Porto. Było to dość spore przeżycie, a przede wszystkim szkoła życia :)
Tego typu doświadczenie powinien mieć każdy - musisz żyć i odnaleźć się w nowym miejscu, gdzie nie masz znajomych, nie znasz języka, nie znasz miasta i w dodatku do tej pory mieszkałeś z rodzicami :P

Ja byłam postawiona właśnie w takiej sytuacji - przyjechałam do Porto bez miejsca do spania, nie znając języka. Wiedziałam tylko gdzie jest mój hostel i że czeka tam na mnie koleżanka z Polski z którą miałam studiować przez najbliższe pięć miesięcy.



Jak widać wróciłam cała i zdrowa z głową pełną wspomnień i obserwacji.

Wracam do blogosfery, ponieważ mam trochę czasu, chcę się rozwijać w różny sposób, chcę się dowiadywać i zdobywać informację.

Informacjami chcę się również dzielić :) Myślę że zmieniłam się trochę przez ten czas, a jestem z tego bardzo dumna :)

Tak więc powoli wrócę do prowadzenia bloga i mam nadzieję że to też pozwoli mi na zdobywanie nowego doświadczenia i pozwoli na rozwijanie się :)